wtorek, 18 czerwca 2013

Świadomość, na co to komu?


Próbowaliście kiedyś świadomego snu?
Dla tych, którzy nie wiedzą o czym mowa i z czym to się je - idea świadomego snu polega jak sama nazwa wskazuje na zorientowaniu się w trakcie snu o tym, że się śni i wykorzystaniu tego faktu do robienia tego co się żywnie podoba. Służy do tego cała gama technik, których nie będę tutaj opisywał. Zainteresowanych odsyłam do wyszukiwarki.

Uświadomienie sobie śnienia jest niesamowitym i trudnym do wyrażenia za pomocą słów uczuciem. Niestety, przynajmniej w moim przypadku, uczucie to było dosyć rzadkim doznaniem. Głównym problemem przeszkadzającym w "obudzeniu" się we śnie jest brak jakiegokolwiek krytycyzmu wobec rzeczywistości sennej. To nieważne, że w grze w piłkę przeszkodziła Ci powódź, która zalała połowę miasta ani to, że przed chwilą widziałeś Christopha Waltza pijącego kawę u sąsiadów.
Mózg całkowicie ignoruje strzępy ocalałego po zaśnięciu zdrowego rozsądku i pozwala cieszyć się iluzją, tak jakby była ona rzeczywistością.

I w tym momencie docieramy do tezy tego artykułu, a mianowicie:

Nie ma rzeczywistości, są tylko halucynacje z głodu i wyziębienia, Wasz trud skończon.

 A bardziej poważnie: Jeśli założymy, że istnieje rzeczywistość, którą można jednoznacznie określić za pomocą naszych zmysłów i logicznych zasad (odrzucam przez to dogmaty, paramyślenia Naprawdę Świadomych Ludzi, zakładające, że o ile nie atakują nas właśnie neonaziści z Księżyca ani nie jesteśmy kontrolowani przez człekopodobne jaszczury to na pewno zaraz pierdolnie w nas jakaś lodowa planeta), to nasze życie jest utkane z iluzji, wyhaftowanej jedynie skrawkami tejże rzeczywistości.

Iluzje można postrzegać na wielu różnych poziomach, zacznijmy od najprostszych i najbardziej namacalnych przykładów:

 Polityka - coś co większość ludzi ma głęboko w pewnym miejscu, przeważnie dopóki niechciany stosunek z rządem, nie stanie się lekko... uciążliwy. 
Okazuje się jednak, że zaangażowanie i zainteresowanie tematem nie jest wystarczające do choćby otarcia się o prawdę, co świetnie ukazuje obrazek z naszego rodzimego podwórka, z jednej strony fanatyczni wyznawcy Prezesa, łączący elementy religii, polityki i teorii spiskowych w ciężkostrawną papkę, z drugiej wspaniali intelektualiści onanizujący się samą myślą o dyskursie na temat dyskryminacji osób nieokreślonych płciowo w Saharze Zachodniej. Obydwie strony pałają do siebie nienawiścią, tudzież nieopisaną pogardą i na zawołanie swoich autorytetów są gotowe zmieszać człowieka po drugiej strony barykady z błotem. 

Mało osób potrafi racjonalnie oceniać to co się dzieje w życiu publicznym, sam określiłbym się raczej jako osoba ucząca się interpretacji potoku docierających do nas informacji. Wierzę, że jak w każdej dziedzinie, również w tej można dojść do mistrzostwa, które w tym przypadku oznacza nieocenioną umiejętność nie-dawania-się-ruchać-w-dupę przez nawet najbardziej bogatych w lubrykant członków klasy politycznej.

 Kolejny przykład to nasze postrzeganie świata w sferze uczuć. Ten sam człowiek w bliźniaczo podobnych sytuacjach może widzieć dwa różne obrazy rzeczywistości, w zależności od tego co czuje. Zarówno pesymiści jak i optymiści tworzą swój własny świat, który co prawda nijak ma się do rzeczywistości ale w ogromnym stopniu wpływa na ich życie!
Idąc dalej, można powiedzieć, że wcale nie znamy otaczających nam ludzi, a jedynie nasze uczucia wobec nich i obrazy które z nimi skojarzyliśmy.

Takich przykładów można by mnożyć, ale nie to było moją motywacją do napisania tego krótkiego eseju. 
Przechodząc do sedna:
Pytanie brzmi, czy świadomość, choćby szczątkowa otaczającej nas rzeczywistości jest warta zachodu i wysiłku a przede wszystkim czy jest lepsza od nieświadomości, która przecież umiejętnie sterowana potrafi nas doprowadzić do stanu odczuwania czystej przyjemności przez większość życia.

Jeden z moich dobrych znajomych, który pewnie czyta ten tekst i którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, na pytanie czy poddałby się zabiegowi, który poprzez hipnozę, tudzież aplikację cudownego lekarstwa doprowadziłby go do niekończącego się stanu odczuwania szczęścia/zadowolenia, odpowiedział twierdząco.
Mi z kolei odkrywanie i obserwowanie coraz to kolejnych skrawków rzeczywistości daje zbyt dużą przyjemność, żeby z tego zrezygnować. 

Gdyby na to popatrzyć z góry, to kierują nami te same przyczyny - odczuwanie przyjemności i zadowolenia, co też rzutuje na merytoryczną wartość naszych odpowiedzi. 

Jak Wy odpowiedzielibyście na to pytanie? Czy świadomość może być wyższym celem?
I czy cena za wyjście poza określone schematy działania, które spajają społeczeństwo, cena w postaci silnych kryzysów egzystencjonalnych i walki o przeżycie każdego dnia dalej czyni ten deal korzystnym?

Czekam na Wasze wypowiedzi i przy okazji zapraszam do odwiedzenia najlepszej w internecie strony o kontaktach damsko męskich - www.samczeruno.pl
Pozdro


Na koniec jeszcze dodatek w postaci kącika muzycznego:
Enjoy!


 










 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz